Marzec - Gadał dziad do obrazu czyli kserografia na ceramice. 490,00 zł. Dostępność: Brak miejsc. powiadom o dostępności dodaj do przechowalni. Reklamacja i zwroty. Koszty dostawy. Udostępnij Raty PayU Poleć znajomemu Zadaj pytanie. Opis produktu. Informacje dodatkowe.
B. I. ył sobie dziad i baba, Bardzo starzy oboje, Ona kaszląca, słaba, On skurczony we dwoje. Mieli chatkę maleńką, Taką starą jak oni, Jedno miała okienko I jeden był wchód do niéj. Żyli bardzo szczęśliwie I spokojnie jak w niebie, Czemu ja się nie dziwię, Bo przywykli do siebie. Tylko smutno im było, Że umierać musieli
Wyniki wyszukiwania: gada jeden dziad i drugi dziad (524333) Wszystkie (524858) Wykonawcy (525) Teksty piosenek (524333) Wykonawcy (525) gada jeden dziad i drugi dziad.
Jeden dzień w Gandawie – spacer nad wodą. Jest to obowiązkowy punkt programu, bo nabrzeża są naprawdę miłe. Ludzie przychodzą się tu spotkać, porozmawiać, wypić piwo. Można wejść do restauracji, można wypić kawę albo tylko pospacerować i zajadać kupione wcześniej charakterystyczne dla Gandawy cukierki.
zbudujmy tratwę z resztek emocji - Tekściory.pl – sprawdź tekst, tłumaczenie twojej ulubionej piosenki, obejrzyj teledysk.
Jeden Dzień Lyrics: Zostaw bogom niebo, w ręce weź to co możesz / Czas stworzyć własny raj, pokazać kto jest bogiem / Nerwy koję co dzień, ktoś to zwał ucieczką / Gdy nadejdzie mój
dd76o. Ref: Gadał jeden dziad i drugi dziad, F B F / C F C Że wybudują nam solidny jacht. F C / C G Dłubią przy nim już czterdzieści lat, F B F / C F C A my pływamy tratwą. F C F / C G C Żagla pół i masztu pół, F B F Do beczki przywiązany stół. F C Hej, klepek pięć i wielka chęć, F B F Tak płynie nasza tratwa. F C F Raz jeden gość powiedział tak: "Ten kurs nie w tą - nam trzeba tam." I tak już żeglujemy wspak Tą naszą dziwną tratwą. A drugi gość wymyślił znów, By zrobić rufę tam, gdzie dziób I odtąd nie płyniemy w przód, Lecz w kółko kręcim tratwą. Mijają nas - cóż, zdarza się - Dłubanki z afrykańskich rzek. Patrz - chińska dżonka zbliża się, A my spokojnie tratwą. Z puszki od konserw mamy miecz, W beczce na wpół solony śledź, Jakiś sznur zwieszony w dół, To nasza dumna tratwa. Niejeden już nas porwał sztorm, Niejeden wicher w żagle dął, Niejeden maszt pod falą trzasł I kołysało tratwą.
Dziękuję Wszystkim za mile spędzony czas sobotnio-niedzielny, a w szczególności - organizatorom Iwonie i Jurkowi oraz osobom grającym na rożnych instrumentach (w tym Piotrkowi i Mackowi za nadawanie głównego tonu) i udzielającym się wokalnie :-))) Było naprawdę super! Nawet charakterystyczny zapach ogniskowy odzieży był. AS +++ Kiedyś Jarema śpiewała: "Gadał jeden dziad i drugi dziad, że wybudują nam solidny jacht tak budują od XXXX lat a my pływamy tratwą....!!!!" Tym razem to trzeba było zobaczyć! Ci co w woderach mieli całkiem dobrze na tej tratwie. Kobiety i dzieci siedziały w kapokach na ławkach, stołach lub na górnym pokładzie. Dolny pokład zanurzał się w wodzie w zależności od rozmieszczenia załogi. Gdy jeden koniec tratwy wynurzał się, drugi nawet miał wodę po łydki. Ruchy osób na górnym pokładzie zagrażały stabilności całej jednostki pływającej. W wewnętrznej kabinie można by kręcić film "Titanic", gdy przez wszystkie otwory nagle wlewała się woda. Nie straszne jednak to były widoki dla członków załogi z klubu Jarema! Nawet Ci w adidaskach, zanurzeni w zimnej, październikowej wodzie pilnowali kierunku spływu. Nasza załoga - jak flisacy weneccy - miała pewien problem - nasze 3-metrowe kije nie sięgały dna Biebrzy, a nurt był słabszy od wiatru - w efekcie tratwa zmierzała w kierunku od ujścia do źródeł rzeki - oddalając się od najbliższego portu. Wtedy na pomoc pospieszył gospodarz, który ciągnąc z całej siły liną dał radę okiełznać tratwę i przybiła ona do ostatniego skrawka twardego lądu - zanim zdążyła wpłynąć w nieprzebyte bagna Biebrzańskiego Parku Narodowego. W ten sposób zostaliśmy uratowani. Ale ślad w psychice pozostanie na zawsze. Za Jaremu! Jurek +++ >>>Tym razem to trzeba było zobaczyć! Świetne i ...prawdziwe! Ja bym tego tak dobrze nie opisał, bo dużo mniej widziałem na tej tratwie - przez łzy, które miałem od śmiechu Fotki jednak tego nie oddadzą - nie widać jak bujało ;)) A w dworku w Mamuciej Dolinie tak zadymiło z kominka, że lepiej było słychać niż widać. Zwłaszcza nieźle dało się dosłyszeć odgłosy afrykańskich djembe i hinduskiej tabli - nie szkodzi, że w kurpsiowskich multi-kulti - jaremowy sound system. No i super pogodę przywieźliśmy znad Biebrzy do Warszawy. Fajnie było! Dzięki. Pozdrawiam, pioTrek
(według S. J. Rolek) Niedaleko od Krakowa, oj!Tam, gdzie góra jest zamkowa, oj!Stoi kościół murowany, oj!A w nim okna, drzwi i ściany, ,oj!Był to dziad cudownik wielki ,ojkiedy patrzał na te belki, ojzamiast śtyrech widziol osim, łojA lud cały dziwowoł się, łoj!Stał się cud pewnego razu, oj!Przemówił dziad do obrazu, oj!A obraz doń ani słowa, oj!Taka była ich rozmowa, oj...(Żyd stał?) w sercu zasmucony, oj... goda do biskupa, ojKiedy biskup som, jak głowa (apud), oj (występowały także i takie zwrotki) Był tam dziad cudownik wielki ,ojco w suficie liczył belki ojzamiast śtyrech zliczył losim, łojI ten cud po świecie głosił, ojSame dzwony tam dzwoniły, oj!Gdy dziad ciągnął z całej siły, oj!Same drzwi się otwierały, oj!Gdy się baby mocno pchały, oj!Różne rzeczy mówią ludzie, ojże tam ciągle cud na cudzie oj,za to kościół się bogaci, ojbo za cuda ludek płaci, ojWielkie cuda się tam działy, ojojcom brzuchy urastały , ojA ludziska z całej siłyróznr rzeczy im znosiły, ojRaz zakrystian z organistą, ojżarli kluski za zakrystią, ojżarli kluski z jednej miski, ojpoparzyli sobie pyski, ojA wikary z bakałarzem, ojżarli kaszę za ołtarzem, ojbez widelca i bez łyżki, ojpoparzyli sobie pyski, ojRudy dziadek, ruda babka, ojrudy ojciec ruda matka, oji ja także rudy byłem , oji sie z rudą ożeniłem, ojRudy ksiądz nam ślubu dawał, ojrusy organista spiwał, ojpotem coś się urodziło , ojTyż, cholera, rude było, ojOd Krakowa do Berlina, oj !Diabeł gonił cepelina, oj !A w tym pędzie pękła lina, oj !diabli wzięli cepelina, o jo jo joj !(i wiele, wiele innych) Tekst od Zenka. Legenda: inc, incipit - incipit - z braku informacji o tytule pozostaje cytat, fragment tekstu z utworu abc (?) - text poprzedzający (?) jest mało czytelny (przepisywanie ze słuchu) abc ... def - text jest nieczytelny (przepisywanie ze słuchu) abc/def - text przed i po znaku / występuje zamiennie abc (abc) - wyraz lub zwrot wymagający opisu, komentarza (abc) - didaskalia lub głupie komentarze kierownika
Dziwna ta kampania samorządowa. Wszyscy wokół dyskutują nad ograniczeniem liczby kadencji dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Problemu nie widzą tylko ci, którzy faktycznie mogliby postulat ten wprowadzić w życie, czyli politycy. Pani premier na przykład, jak zaprosiła przywódców innych ugrupowań do dyskusji na temat samorządu terytorialnego, to za najważniejszą kwestię uznała upowszechnienie budżetu obywatelskiego. Owszem, fajnie go mieć. Sam ostatnio skutecznie głosowałem za odrobaczeniem i sterylizacją bezpańskich kotów w Gdańsku. Ale nie to jest chyba podstawową bolączką naszej samorządności. To zresztą nie tylko problem zasiedzenia bardzo wielu włodarzy. Bo co o nas mówi cała ta szaszłykarnia na ulicach? Tym, którzy jeszcze nie wiedzą, wyjaśniam, że szaszłyki to słupy latarni ulicznych z nawleczonymi plakatami wyborczymi kandydatów. Twarz, nazwisko, partia/komitet, numer na liście i ewentualnie hasło. Jedno podobne do drugiego. "Chcę słuchać ludzi" - deklaruje jeden. "Słucham obywateli" - zapewnia inny. "Będę słuchać Polaków" - precyzuje trzeci. Akurat! Gadał dziad do obrazu...A z obietnicami warto uważać. Zdarzyło się, wiele lat temu, że pewien kandydat na radnego, młody, przystojny, rzutki, zapowiedział, że będzie odwiedzał wyborców w domach. Ucieszyliśmy się z żoną: "O, nareszcie kandydat, który przejmuje się naszymi problemami i chce je poznać". Oznaczonego dnia, o oznaczonej godzinie faktycznie ktoś puka. Otwieramy. W drzwiach stoi dwoje sympatycznych studentów i uśmiecha się rozbrajająco: "Niestety, pan Sławek nie mógł przyjść osobiście, ale mamy dla państwa jego ulotki". Podziękowaliśmy uprzejmie. No tak - kandydat młody, przystojny, ale zbyt rzutki jak na nasz gust. Więc na wszelki wypadek postanowiliśmy utrwalić sobie to nazwisko, żeby w przyszłości przypadkiem na niego nie zagłosować. Nie było trudne do zapamiętania. Nowak.
Nie czcij obrazu, nie czcij świętego? O ile dobrze tę cześć rozumiemy i praktykujemy, nie sprzeciwia się ona pierwszemu przykazaniu. Z cyklu "Jak żyć, by podobać się Bogu" na kanwie KKK 2129-2132 oraz 954-958 Grzechy przeciwko wierze, nadziei i miłości, grzechy bezbożności, grzechy zabobonu. Trzy ostatnie odcinku cyklu „Jak żyć by podobać się Bogu” im właśnie poświęcono, wcześniej wyjaśniając też, że pierwsze przykazanie zostało nam dane przez Boga, byśmy się głupio nie łudzili, że bożki mogą Go zastąpić. W następnym odcinku poruszymy jeszcze związany z pierwszy przykazaniem temat wolności religijnej. Dziś czas na dwa wyjaśnienia: najpierw dlaczego wbrew przesłaniu Starego Testamentu nie mamy nic przeciwko przedstawianiu Boga w obrazach czy rzeźbach i jaką rolę w naszym kulcie jedynego (Trójjedynego) Boga pełnią. A potem dlaczego zdrowy kult świętych nie jest sprzeczny z czcią, jaką mamy oddawać Bogu. Wyrzucone przykazanie? No właśnie: stawia się czasem katolikom zarzut, że wyrzucili z Dekalogu jedno z przykazań. To zakazujące przedstawiania Boga w rzeźbach. Zajrzyjmy więc do Starego Testamentu. Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań (Wyjścia 20,3-6) Podobnie wygląda to w Księdze Powtórzonego prawa (5 6-10) Widać wyraźnie, że zakaz czynienia rzeźb i obrazów jest częścią pierwszego przykazania. Zaraz po nim następuje przecież powtórzenie zakazu oddawania im czci. Nie ma więc mowy o wyrzuceniu jakiegokolwiek przykazania. O co chodziło? W Katechizmie Kościoła Katolickiego przytoczono w tym kontekście stwierdzenie z Księgi Powtórzonego Prawa (4,15-16): „Skoroście nie widzieli żadnej postaci w dniu, w którym mówił do was Pan spośród ognia na Horebie – abyście nie postąpili niegodziwie i nie uczynili sobie rzeźby przedstawiającej...”. Chodziło wtedy o pokazanie całkowitej transcendencji Boga, radykalne odróżnienie Stworzyciela od Jego dzieła. Trzeba jednak jasno powiedzieć, że zakaz wykonywania wizerunków ludzkich czy zwierzęcych nie był w Starym Testamencie konsekwentnie przestrzegany. I to nie tylko przez bałwochwalców, których w Narodzie Wybranym nigdy nie brakowało. Sam Bóg nakazał np. uczynić Mojżeszowi na pustyni miedzianego węża, spojrzenie na którego miało uzdrawiać pokąsanych. Stał się on potem zresztą w Izraelu przedmiotem bałwochwalczego kultu. Także przy Arce Przymierza, z nakazu Bożego, miały stać Cheruby, a przecież nie były to jedyne „zakazane” przedstawienia w świątyni. O ornamentach roślinnych już w ogóle nie mówiąc. Skąd ta niekonsekwencja? Bo w przykazaniu chodziło o zakaz bałwochwalstwa, którego zakaz wykonywania przedstawień „tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko” był tylko dodatkowym elementem. Ludy owego czasu miały bowiem tendencję „ubóstwiania” tego typu przedstawień. Trochę jak my „ubóstwiamy” różne maskotki mówiąc że przynoszą szczęście itd., itp. Ale to nie tak, że przestawianie postaci ludzkich czy zwierzęcych jest jednoznaczne z oddawaniem im czci. Wcale nie gadał dziad do obrazu Sytuacja od strony teologicznej zmieniła się nieco w Nowym Testamencie. Ten Bóg, który jest całkowicie poza światem (jest transcendentny) wszedł w ten świat, stał się jednym z nas, stał się człowiekiem. Skoro sam Bóg „się przedstawił” w postaci ludzkiej, to przedstawianie go tak w dziełach artystycznych nie wydaje się niczym zdrożnym. „Opierając się na misterium Słowa Wcielonego, siódmy sobór powszechny w Nicei (787 r.) uzasadnił – w kontrowersji z obrazoburcami – kult obrazów przedstawiających Chrystusa, jak również Matkę Bożą, aniołów i świętych. Syn Boży, przyjmując ciało, zapoczątkował nową «ekonomię» obrazów” – czytamy w KKK 2131. A w następnym punkcie przypomniano też, że kto czci obraz czci tak naprawdę tego, kogo obraz przedstawia. Czy to będzie przedstawienie Jezusa czy Maryi czy innych świętych. Nie ma więc mowy o czczeniu „różnych Jezusów” czy „różnych Matek Bosek”. To dość oczywiste: przy znaku informującym, że przy drodze za ileś tam metrów jest stacja benzynowa nikt nie próbuje tankować, podobnie jak przy znaku informującym o restauracji nikt nie zamawia obiadu. Ludzie jednak najczęściej umieją odróżnić sam znak od tego, co znak oznacza :) Zdrowa wizja nieba A cześć, jaką oddajemy świętym? W Katechizmie przy pierwszym przykazaniu tematu w ogóle nie poruszono. Jest o nim mowa znacznie wcześniej, w pierwszej części Katechizmu, punktach 954-958, a zwłaszcza 955-957. „Łączność pielgrzymów z braćmi, którzy zasnęli w pokoju Chrystusowym, bynajmniej nie ustaje; przeciwnie, według nieustannej wiary Kościoła umacnia się jeszcze dzięki wzajemnemu udzielaniu sobie dóbr duchowych” – czytamy w pierwszym z nich. Mowa tu o... jedności Kościoła. Tego na ziemi i tego w niebie czy czyśćcu. Z jednej strony więc o wstawiennictwie i czci oddawanej świętym, ale i o naszej modlitwie za tych, którzy czekają jeszcze w czyśćcu na niebo. No właśnie. Wstawiennictwo świętych. Zawsze w modlitwach do świętych, także Najświętszej Maryi, mamy prośbę o wstawiennictwo – „módl się, módlcie się za nami”, a nie „zmiłuj się nad nami”. Proszę też zwrócić uwagę: za zupełnie normalne wszyscy chyba chrześcijanie uważają, że możemy się jedni za drugich modlić, wstawiać za sobą. Dlaczego święci, którzy już są w niebie, mieliby nie móc tego robić? Czyż miłość, w której się juz wydoskonalili, nie przynagla ich do spełniania takich naszych próśb? Odrzucenie wstawiennictwa świętych wygląda – o paradoksie – na niewiarę w życie wieczne! I zupełnie nie pasuje do biblijnego obrazu Kościoła, który wyraźnie – zwłaszcza w Apokalipsie – jest wspólnotą zarówno Ziemian jak i Nieban. Kłóci się też z prawdą o niebie jako wspólnocie szczęśliwych zbawionych, robią ze świętych egoistów, którzy żyją już tylko własnym szczęściem. Podobnie jest z drugim wymiarem czci oddawanej świętym: z chęci naśladowania ich, traktowania ich życia jako wzoru, inspiracji. „Składamy hołd (Chrystusowi) w naszej adoracji, gdyż jest Synem Bożym, męczenników zaś kochamy jako uczniów i naśladowców Pana, a to jest rzeczą słuszną, gdyż w niezrównanym stopniu oddali się oni na służbę swojemu Królowi i Mistrzowi. Obyśmy również i my mogli stać się ich towarzyszami i współuczniami”. To przytoczone w KKK 957 słowa jednego z ojców Kościoła, świętego Polikarpa. Piękne, ze wszech miar słuszne i wyjaśniające, że naśladowanie Jezusa przychodzi czasem łatwiej, gdy mamy jeszcze wzór kogoś, kto też Go naśladował. Tak, Kościół to nie tylko Ziemianie: to także ci, którzy są w niebie (o tych w czyśćcu tez nie zapominając). Dlatego zdrowy kult świętych nigdy nie przeciwstawia się czci, jaka się należy samemu Bogu. Na następnej stronie – fragmenty Katechizmu Kościoła Katolickiego będące inspiracją dla powyższego tekstu.
gadał jeden dziad i drugi dziad